wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 22.



Obudzenie się wśród śpiewu ptaków i wiatru szeleszczącego wśród traw było dla mnie czymś niezwykłym. Wyrzuciłam ze swojej głowy wszystkie złe wspomnienia, które siedziały w moich myślach od dłuższego czasu i bardzo powolnie zaczęłam podnosić powieki, przypominając sobie wszystko co działo się zeszłej nocy.
Pokryta rosą trawa, zostawiła kilka mokrych śladów na mojej skórze, kiedy się poruszyłam.
- Dzień dobry, księżniczko. – Jason mruknął, odgarniając zasłaniające moją twarz włosy, przez co wydałam z siebie cichy jęk – Wstałem przez chwilą. Nie miałem serca cię budzić, moja piękna.
Uśmiechnęłam się słysząc jego miły komentarz – Nie miałabym nic przeciwko gdybyś mnie obudził – szepnęłam, dotykając moją lodowatą dłonią jego rozgrzanego policzka. Zadrżał pod wpływem kontrastu temperatur jaki panował między nami.
- Ty zamarzasz, kochanie. Mogłem lepiej wczoraj zanieść cię do domu…
Zaczął mówić coś sam do siebie, po czym podniósł się i usiadł naprzeciwko mnie. Nie odzywałam się ani słowem, spokojnie obserwując każdy jego ruch. Nawet jego drżąca na lewym oku powieka, przyciągała moją uwagę. Było to dla mnie nieco zaskakujące, że Jason McCann – najbardziej znany kryminalista na świecie – czymś się przejmował lub martwił.
Naprawdę coraz częściej zastanawiałam się nad tym co może siedzieć w jego głowie. Czasem myślałam, że pewnie skrywa całą masę sekretów i rzeczy, przed którymi tak bardzo chce mnie chronić, ale z niewiadomych mi przyczyn nie chce mi nic na ten temat powiedzieć. Nieważne jak bardzo chciałam się dowiedzieć co tak naprawdę ukrywa, nie zdobyłabym się na odwagę, by go o to zapytać, gdyż doskonale wiedziałam jak bardzo zmienne potrafił mieć nastroje.
Kto wie? Być może ktoś cały czas był tuż za mną, obserwował mnie. Myślałam tak pewnie przez to, jak wiele złych rzeczy przytrafiło mi się ostatnio.
- Bella? – szybko odwróciłam twarz w kierunku Jasona, słysząc swoje imię. Rozejrzałam się wokoło i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że nie leżałam już na dworze, tylko znajdowałam się w miękkim łóżku w objęciach kołyszącego mnie Jasona. Delikatnie białe prześcieradło otulało moje ciało, sprawiając, że było mi przyjemnie ciepło.
- Tak? – mruknęłam w odpowiedzi, uświadamiając sobie, że będąc tak bardzo zamyślona, nie słuchałam co wcześniej do mnie mówił.
- Pytałem, czy chciałabyś coś zjeść, maleńka? Nie możesz przecież odpoczywać mając pusty żołądek. – zastanowiłam się przez chwilę, po czym zdecydowałam, że najlepszym wyjściem będzie po prostu darowanie sobie tego śniadania, więc przekonałam Jasona, że najwyżej zjem coś później, bo teraz nie mam na to ochoty.
O dziwo, zgodził się na to. Zeszliśmy na dół w kompletnej ciszy, żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Wydawało się jakbyśmy oboje byli tak skupieni na własnych myślach, że zapomnieliśmy o tym by rozmawiać ze sobą nawzajem. W mojej głowie jednak znów pojawiło się pytanie; o czym on tak właściwie myśli?


Czy będę mógł wkrótce ją zostawić? Musiałem zająć się sprawami mojego gangu. James ciągle do mnie dzwonił i zostawiał setki wiadomości informujących mnie o tym, że z minuty na minutę jest nas coraz więcej, a to oznaczało jeszcze więcej odpowiedzialności spoczywającej na mnie. Nie mogłem ufać nikomu, jeśli chodzi o zaopiekowanie się moją dziewczyną. Nie po tym co stało się ostatnim razem. Obiecałem jej, i sobie, że taka sytuacja już nigdy więcej się nie powtórzy. Nie zasługiwała na to, by zostać zgwałconą. Myśli o tym, przez co przeszła nawiedzają mnie każdego dnia. Doskonale pamiętam jej maleńkie i delikatne ciało wijące się z bólu. Tamten dupek zasługiwał na to, by gnić w piekle i naprawdę chciałabym (jeśli byłoby to w ogóle możliwe) móc zabić go jeszcze nawet tysiąc razy.
Jedyną osobą, której mógłbym zaufać był James. Isabella czuła się dobrze w jego towarzystwie. On byłby tym jedynym wyjątkiem, ale oczywiście musiałby przestrzegać wszystkich moich surowych reguł. Jeżeli ktokolwiek dotknąłby chociaż jednego włoska na jej głowie, skończyłby martwy. Już ja się tym wszystkim zajmę. Jeżeli Bella powie mi chociażby jedną rzecz, z której była niezadowolona, od razu go zabiję. Bez chwili namysłu. Wszystko musiało pójść po mojej myśli, bo naprawdę nie zamierzałem stracić jej przez mój kolejny, głupi błąd.
Znów przeniosłem spojrzenie na moją księżniczkę, która w tamtej chwili wzrok miała skierowany na swoje kolana,  które przyciągnięte były do jej klatki piersiowej. Jej ramiona oplecione były wokół nóg. Mógłbym patrzeć na nią godzinami.
Wiedziałem, że wkrótce będę musiał jej to powiedzieć.
- Bella. – zacząłem, siadając przy niej. Jej głowa odwróciła się w moim kierunku a jej brwi się uniosły – Muszę załatwić dziś kilka naprawdę bardzo ważnych spraw. Ale spokojnie, będziesz w bezpiecznych rękach, dobrze? Obiecuję. Tym razem nic się nie stanie. – wyjaśniłem, przykładając moją dłoń do jej ciepłej szyi i delikatnie pocierając kciukiem jej policzek. Jej  powieki zadrżały, a ona sama zatrzepotała rzęsami pod wpływem mojego dotyku. Pokiwała głową z wyraźnym niezadowoleniem.
- Z kim tym razem mnie zostawiasz? – zapytała trwożnie. Moje serce pękało kiedy widziałam strach w jej kryształowych oczach.
- James się tobą zajmie. Nie martw się, zna wszystkie moje zasady. Zadzwonię też tutaj kilka razy, żeby upewnić się czy aby na pewno wszystko jest w porządku.
- K-Kiedy wrócisz? – szepnęła. Było to ledwo słyszalne, ale zrozumiałem co powiedziała.
- Oh, skarbie. – zacząłem, łapiąc ją i sadzając na moich kolanach. Moje dłonie w tym czasie błądziły bez celu po jej plecach – Wrócę zanim zauważysz, że w ogóle wyszedłem. Obiecuję. – po tym, przyłożyłem moje usta do jej skroni i złożyłem tam subtelny pocałunek, a następnie pomogłem jej zejść z moich kolan, po czym chwyciłem telefon i wybrałem numer Jamesa, który odebrał dosłownie natychmiastowo.
- Szefie?
- James, potrzebuję cię byś zajął się przez chwilę moją dziewczyną kiedy ja będę mieć spotkanie z kilkoma osobami z gangu.  Mam nadzieję, że dobrze zajmowali się naszą grupą gdy ja siedziałem z Bellą. Muszę się dowiedzieć co się działo podczas mojej nieobecności.
- Oczywiście.
- Weź ze sobą wsparcie. Może to być nawet i grupa kilkuset ludzi. Muszą mieć na oku całą naszą kryjówkę. Nie chcę by cokolwiek jej się stało, rozumiesz?
- Tak jest, szefie. Coś jeszcze?
- Znasz już zasady. Masz z nią kurwa nie gadać, dopóki ona nie zacznie rozmowy. Nawet nie patrz na nią. Jeżeli coś jej się stanie, jesteś martwy.
- Rozumiem. Kiedy mam przyjść?
- Teraz.
Rozłączyłem się, nie chcąc słyszeć już żadnych słów wypływających z jego ust. Czas leciał, więc szybko wziąłem prysznic, ubrałem się w ciemne jeansy, białą koszulkę i szarą bluzę z kapturem. Następnie nałożyłem trochę żelu na włosy, układając je tak jak zawsze, po czym usłyszałem pukanie do drzwi, co oznaczało, że James właśnie przyjechał. Pospiesznie zbiegłem na dół, by otworzyć.
Przywitałem się z Jamesem, który przed wejściem do środka posłał mi jeszcze mały uśmiech. Widziałem również sporą grupę mężczyzn, wysiadających z aut i zajmujących pozycje naokoło naszego domu. Mając tak dużą grupę ochroniarzy, nie musiałem martwić się już o bezpieczeństwo mojej dziewczyny.
- Myślę, że nie muszę powtarzać ci wszystkich zasad, które cię obowiązują. – powiedziałem, posyłając mu znaczące spojrzenie.
James pokręcił głową.
- Oczywiście, że nie, szefie. Nie zawiodę cię.
Chwyciłem kluczyki do samochodu leżące na stoliku obok a na nogi wsunąłem parę Vansów.
- Wiem, że nie zawiedziesz. – warknąłem przez zaciśnięte zęby, zamykając za sobą drzwi i idąc w kierunku swojego auta. Powoli wsiadłem do środka, odpaliłem silnik, po czym ruszyłem w drogę.
Od kiedy zmieniliśmy miejsce zamieszkania, dotarcie do naszej kwatery głównej zajmowało mi trochę więcej czasu. Jechałem szybko, bo nie mogłem się już doczekać tego, kiedy znów wrócę i zobaczę się z moją księżniczką.
Zaparkowałem samochód, wysiadłem na zewnątrz, gdzie było cholernie zimno, więc czym prędzej pobiegłem do miejsca, w którym mieliśmy się spotkać ze wszystkimi. Kiedy wszedłem zauważyłem setki ludzi. Wszyscy siedzieli naokoło ogromnego stołu. Było tam też jedno wolne miejsce, na samym środku. Oczywiście przeznaczone było dla mnie. Głośne rozmowy powoli cichły, a po chwili przerodziły się w ciche szepty. Wszystkie oczy skierowane były na mnie, kiedy szedłem na zarezerwowane dla mnie miejsce. Kiedy usiadłem, wszystkie głosy od razu ucichły i wokół nas zaczęła panować bezwzględna cisza. Wszyscy czekali na to, aż zacznę mówić.
- Jak wszyscy pewnie wiecie, ostatnio byłem bardzo zajęty i musiałem zostawić los całego gangu w waszych rękach. Więc jeżeli ktoś z was ma informacje, które przegapiłem a mogłyby mnie zainteresować, niech powie mi o tym w tej chwili.
Przeleciałem wzrokiem po każdym z osoba, widząc, że bali się zacząć mówić cokolwiek. Kątem oka, zauważyłem dziewczynę siedzącą w rogu, która nieśmiało zaczęła się podnosić. Szczerze mówiąc, jej widok trochę mnie zaskoczył. Nie zatrudnialiśmy zbyt wielu dziewczyn – zwłaszcza wśród tak ważnych osób w gangu. Chodziło o to, że one nie są wstanie znieść faktu, że muszą stawać ze śmiercią twarzą w twarz praktycznie cały czas. Muszą również wiedzieć jak posługiwać się zabójczymi broniami i pracować wśród tysięcy facetów. Tylko te najbardziej wytrzymałe są w stanie to ogarnąć.
Ta dziewczyna (pamiętam, że na imię miała Erin) spojrzała po kolei na wszystkie twarze, również na moją. Przełknęła ślinę z nerwów.
- Kiedy cię nie było, dostaliśmy kilka wiadomości od lidera The Hornets. Żądają kasy, którą ponoć im wisimy. Powiedział, że jeżeli nie oddamy, to zastosuje inne, bardziej drastyczne metody.
Uniosłem brwi, po czym również wstałem z miejsca.
- Lider… The Hornets? Pieprzyć ich. Nie wiszę żadnej kasy tym dupkom.
- Ale szefie. – Erin zaczęła, ale szybko jej przerwałem.
- Nie obchodzą mnie też ich groźby. Nas jest więcej niż ich, więc nie mają szans.
Erin pokręciła głową i znów zaczęła mówić.
- Szefie, tę wiadomość dostaliśmy dziś rano…  – w jej oczach widać było strach, dlatego ucichła na krótką chwilę – Mogę ci ją odtworzyć, szefie. Nie chcę ci tego przekazywać osobiście.
Podeszła to ogromnego ekranu wiszącego na jasnej ścianie naprzeciwko mnie. Wszystkie spojrzenia teraz się tam przeniosły. Dziewczyna wcisnęła przycisk startu. Nagle, wszyscy mogli zobaczyć zamaskowanego mężczyznę, który pojawił się na ekranie.
„McCann! Widzę, że nadal masz w zwyczaju ignorowanie wszystkich wiadomości. Wisisz nam kurwa pięć milionów dolców. Jeżeli nie dostaniemy ich do piątku, załatwimy to w inny, gorszy sposób…”
Obserwowałem to wszystko ze złączonymi z nerwów brwiami. Zamaskowany facet po chwili znów się pojawił, tylko że tym razem w jednej ręce trzymał zdjęcie Isabelli, a w drugiej pistolet, który przykładał do obrazka.
„Szkoda by było, gdyby coś jej się stało, prawda? Lepiej tego nie ignoruj, McCann i oddaj nam to co chcemy. To moje ostatnie ostrzeżenie!”
Ekran stał się czarny, co oznaczało, że film dobiegł końca. Erin zabrała cały sprzęt i wróciła z powrotem na swoje miejsce.
- Jebany drań! – krzyknąłem, uderzając dłońmi w drewniany stół – Nic ode mnie nie dostanie, a już na pewno nie moją dziewczynę.
Wstałem, po czym rzuciłem krzesłem przez cały pokój, wrzeszcząc głośno przy tym.
- Zabijemy tych skurwieli! Spotkamy się tu wszyscy jutro o dziesiątej rano, zrozumiano? – rozkazałem, wybiegając szybko z pomieszczenia i wracając do swojego auta.
Nie pozwolę na to, by to znów się stało. Nikt nie położy ręki na Isabelli, byłem tego pewien.

____________________________________________________________________

powracam w rozdziałem 22. Przepraszam po raz kolejny za tygodniową przerwę. Wczoraj się ogarnęłam i przetłumaczyłam większą połowę, a dziś resztę. 
Nie możecie chyba teraz narzekać na długość, bo jest to najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek się tu pojawił. Niestety muszę wam powiedzieć, że kolejny będzie strasznie krótki więc dodam go pewnie za jakieś 2 dni, bo tłumaczenie go zajmie mi jakieś 20 minut. 
Nie usunę bloga. Nie po tych wszystkich komentarzach, które przeczytałam po poprzednią informacyjną notką. Dziękuję za te miłe słowa, ja też was kocham <3



jeśli chcesz być informowana o nowych rozdziałach zostaw swój nick w zakładce 

 
(jeżeli zmieniacie nazwę na twitterze, poinformujcie mnie o tym) 
macie jakieś pytania? jeżeli tak, to zapraszam na aska  @YourDream16


27 komentarzy:

  1. świetne jak zawsze ;)
    @biebseex

    OdpowiedzUsuń
  2. CHYBA PISAŁAM JUŻ POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM
    ZMIENIŁAM NAZWĘ
    ZAMIAST @OMB_OMJ INFORMUJ @erotoman2
    TO TYLE.:)

    Rozdział świetny.:>
    Bella skazana na ból.;-;
    Biedna,czekam na kolejny.xx

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawy rozdział :) do następnego ;)

    http://i-feel-it-i-breathe-it-believe-it.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże znowu grozi jej niebezpieczeństwo przez Jasona. Oby ją tym razem ochronił. Znowu robi się niebezpiecznie, podoba mi się.
    Czekam na kolejny <3

    @swaginrackcity
    badmeetsevil-tlumaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. cudny xoxoxo kocham twoje tłumaczenie ;*** nie mogę doczekać się następnego <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje tłumaczeniue jest świetne!

    OdpowiedzUsuń
  7. aaaaaaaaaaaa Isabelli coś się pewnie stanie ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. jak zawsze świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Koooochaaam < 33

    OdpowiedzUsuń
  10. Biedna Bella nie ma spokoju od niebezpieczeństw <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział! :)
    Widać, że Bella to czuły punkt Justina. On naprawdę ją kocha <3

    OdpowiedzUsuń
  12. to jest świetne, kocham ciebie i to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  13. kiedy next? kocham tooo

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję, że zostaniesz. :)
    Rozdział taki edsfgdhsdkjf. *.*
    Kocham to.
    Kisses, @fuckthelove0

    OdpowiedzUsuń
  15. cieszę się, że nie usuwasz :) cudowny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czyli pewnie ktoś z ich ludzi zrobił to Belli... Ciekawa jestem czy wykonczą ten gang i dziewczyna będzie już bezpieczna. Pozdrawiam! @akarosana

    OdpowiedzUsuń
  17. bardzo fajny rozdział :-) 3maj się, pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  18. znowu wszystko się wali:(

    OdpowiedzUsuń
  19. Informuj mnie.na tt @polandgotswag cieszę się. Że nie usuwasz bloga

    OdpowiedzUsuń
  20. swietne proszee pisz dalej

    OdpowiedzUsuń