Obudzenie się wśród śpiewu ptaków i wiatru szeleszczącego
wśród traw było dla mnie czymś niezwykłym. Wyrzuciłam ze swojej głowy wszystkie
złe wspomnienia, które siedziały w moich myślach od dłuższego czasu i bardzo
powolnie zaczęłam podnosić powieki, przypominając sobie wszystko co działo się
zeszłej nocy.
Pokryta rosą trawa, zostawiła kilka mokrych śladów na mojej
skórze, kiedy się poruszyłam.
- Dzień dobry, księżniczko. – Jason mruknął, odgarniając
zasłaniające moją twarz włosy, przez co wydałam z siebie cichy jęk – Wstałem
przez chwilą. Nie miałem serca cię budzić, moja piękna.
Uśmiechnęłam się słysząc jego miły komentarz – Nie miałabym
nic przeciwko gdybyś mnie obudził – szepnęłam, dotykając moją lodowatą dłonią
jego rozgrzanego policzka. Zadrżał pod wpływem kontrastu temperatur jaki
panował między nami.
- Ty zamarzasz, kochanie. Mogłem lepiej wczoraj zanieść cię
do domu…
Zaczął mówić coś sam do siebie, po czym podniósł się i
usiadł naprzeciwko mnie. Nie odzywałam się ani słowem, spokojnie obserwując
każdy jego ruch. Nawet jego drżąca na lewym oku powieka, przyciągała moją
uwagę. Było to dla mnie nieco zaskakujące, że Jason McCann – najbardziej znany
kryminalista na świecie – czymś się przejmował lub martwił.
Naprawdę coraz częściej zastanawiałam się nad tym co może
siedzieć w jego głowie. Czasem myślałam, że pewnie skrywa całą masę sekretów i
rzeczy, przed którymi tak bardzo chce mnie chronić, ale z niewiadomych mi
przyczyn nie chce mi nic na ten temat powiedzieć. Nieważne jak bardzo chciałam
się dowiedzieć co tak naprawdę ukrywa, nie zdobyłabym się na odwagę, by go o to
zapytać, gdyż doskonale wiedziałam jak bardzo zmienne potrafił mieć nastroje.
Kto wie? Być może ktoś cały czas był tuż za mną, obserwował
mnie. Myślałam tak pewnie przez to, jak wiele złych rzeczy przytrafiło mi się
ostatnio.
- Bella? – szybko odwróciłam twarz w kierunku Jasona,
słysząc swoje imię. Rozejrzałam się wokoło i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę
z tego, że nie leżałam już na dworze, tylko znajdowałam się w miękkim łóżku w
objęciach kołyszącego mnie Jasona. Delikatnie białe prześcieradło otulało moje
ciało, sprawiając, że było mi przyjemnie ciepło.
- Tak? – mruknęłam w odpowiedzi, uświadamiając sobie, że
będąc tak bardzo zamyślona, nie słuchałam co wcześniej do mnie mówił.
- Pytałem, czy chciałabyś coś zjeść, maleńka? Nie możesz
przecież odpoczywać mając pusty żołądek. – zastanowiłam się przez chwilę, po
czym zdecydowałam, że najlepszym wyjściem będzie po prostu darowanie sobie tego
śniadania, więc przekonałam Jasona, że najwyżej zjem coś później, bo teraz nie
mam na to ochoty.
O dziwo, zgodził się na to. Zeszliśmy na dół w kompletnej
ciszy, żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Wydawało się jakbyśmy oboje
byli tak skupieni na własnych myślach, że zapomnieliśmy o tym by rozmawiać ze
sobą nawzajem. W mojej głowie jednak znów pojawiło się pytanie; o czym on tak
właściwie myśli?
Czy będę mógł wkrótce ją zostawić? Musiałem zająć się
sprawami mojego gangu. James ciągle do mnie dzwonił i zostawiał setki
wiadomości informujących mnie o tym, że z minuty na minutę jest nas coraz
więcej, a to oznaczało jeszcze więcej odpowiedzialności spoczywającej na mnie.
Nie mogłem ufać nikomu, jeśli chodzi o zaopiekowanie się moją dziewczyną. Nie
po tym co stało się ostatnim razem. Obiecałem jej, i sobie, że taka sytuacja
już nigdy więcej się nie powtórzy. Nie zasługiwała na to, by zostać zgwałconą.
Myśli o tym, przez co przeszła nawiedzają mnie każdego dnia. Doskonale pamiętam
jej maleńkie i delikatne ciało wijące się z bólu. Tamten dupek zasługiwał na
to, by gnić w piekle i naprawdę chciałabym (jeśli byłoby to w ogóle możliwe)
móc zabić go jeszcze nawet tysiąc razy.
Jedyną osobą, której mógłbym zaufać był James. Isabella
czuła się dobrze w jego towarzystwie. On byłby tym jedynym wyjątkiem, ale
oczywiście musiałby przestrzegać wszystkich moich surowych reguł. Jeżeli
ktokolwiek dotknąłby chociaż jednego włoska na jej głowie, skończyłby martwy.
Już ja się tym wszystkim zajmę. Jeżeli Bella powie mi chociażby jedną rzecz, z
której była niezadowolona, od razu go zabiję. Bez chwili namysłu. Wszystko
musiało pójść po mojej myśli, bo naprawdę nie zamierzałem stracić jej przez mój
kolejny, głupi błąd.
Znów przeniosłem spojrzenie na moją księżniczkę, która w
tamtej chwili wzrok miała skierowany na swoje kolana, które przyciągnięte były do jej klatki
piersiowej. Jej ramiona oplecione były wokół nóg. Mógłbym patrzeć na nią
godzinami.
Wiedziałem, że wkrótce będę musiał jej to powiedzieć.
- Bella. – zacząłem, siadając przy niej. Jej głowa odwróciła
się w moim kierunku a jej brwi się uniosły – Muszę załatwić dziś kilka naprawdę
bardzo ważnych spraw. Ale spokojnie, będziesz w bezpiecznych rękach, dobrze?
Obiecuję. Tym razem nic się nie stanie. – wyjaśniłem, przykładając moją dłoń do
jej ciepłej szyi i delikatnie pocierając kciukiem jej policzek. Jej powieki zadrżały, a ona sama zatrzepotała
rzęsami pod wpływem mojego dotyku. Pokiwała głową z wyraźnym niezadowoleniem.
- Z kim tym razem mnie zostawiasz? – zapytała trwożnie. Moje
serce pękało kiedy widziałam strach w jej kryształowych oczach.
- James się tobą zajmie. Nie martw się, zna wszystkie moje
zasady. Zadzwonię też tutaj kilka razy, żeby upewnić się czy aby na pewno
wszystko jest w porządku.
- K-Kiedy wrócisz? – szepnęła. Było to ledwo słyszalne, ale
zrozumiałem co powiedziała.
- Oh, skarbie. – zacząłem, łapiąc ją i sadzając na moich
kolanach. Moje dłonie w tym czasie błądziły bez celu po jej plecach – Wrócę zanim
zauważysz, że w ogóle wyszedłem. Obiecuję. – po tym, przyłożyłem moje usta do
jej skroni i złożyłem tam subtelny pocałunek, a następnie pomogłem jej zejść z
moich kolan, po czym chwyciłem telefon i wybrałem numer Jamesa, który odebrał
dosłownie natychmiastowo.
- Szefie?
- James, potrzebuję cię byś zajął się przez chwilę moją
dziewczyną kiedy ja będę mieć spotkanie z kilkoma osobami z gangu. Mam nadzieję, że dobrze zajmowali się naszą
grupą gdy ja siedziałem z Bellą. Muszę się dowiedzieć co się działo podczas
mojej nieobecności.
- Oczywiście.
- Weź ze sobą wsparcie. Może to być nawet i grupa kilkuset
ludzi. Muszą mieć na oku całą naszą kryjówkę. Nie chcę by cokolwiek jej się
stało, rozumiesz?
- Tak jest, szefie. Coś jeszcze?
- Znasz już zasady. Masz z nią kurwa nie gadać, dopóki ona
nie zacznie rozmowy. Nawet nie patrz na nią. Jeżeli coś jej się stanie, jesteś
martwy.
- Rozumiem. Kiedy mam przyjść?
- Teraz.
Rozłączyłem się, nie chcąc słyszeć już żadnych słów
wypływających z jego ust. Czas leciał, więc szybko wziąłem prysznic, ubrałem
się w ciemne jeansy, białą koszulkę i szarą bluzę z kapturem. Następnie
nałożyłem trochę żelu na włosy, układając je tak jak zawsze, po czym usłyszałem
pukanie do drzwi, co oznaczało, że James właśnie przyjechał. Pospiesznie
zbiegłem na dół, by otworzyć.
Przywitałem się z Jamesem, który przed wejściem do środka posłał
mi jeszcze mały uśmiech. Widziałem również sporą grupę mężczyzn, wysiadających
z aut i zajmujących pozycje naokoło naszego domu. Mając tak dużą grupę ochroniarzy,
nie musiałem martwić się już o bezpieczeństwo mojej dziewczyny.
- Myślę, że nie muszę powtarzać ci wszystkich zasad, które
cię obowiązują. – powiedziałem, posyłając mu znaczące spojrzenie.
James pokręcił głową.
- Oczywiście, że nie, szefie. Nie zawiodę cię.
Chwyciłem kluczyki do samochodu leżące na stoliku obok a na
nogi wsunąłem parę Vansów.
- Wiem, że nie zawiedziesz. – warknąłem przez zaciśnięte
zęby, zamykając za sobą drzwi i idąc w kierunku swojego auta. Powoli wsiadłem
do środka, odpaliłem silnik, po czym ruszyłem w drogę.
Od kiedy zmieniliśmy miejsce zamieszkania, dotarcie do
naszej kwatery głównej zajmowało mi trochę więcej czasu. Jechałem szybko, bo
nie mogłem się już doczekać tego, kiedy znów wrócę i zobaczę się z moją
księżniczką.
Zaparkowałem samochód, wysiadłem na zewnątrz, gdzie było
cholernie zimno, więc czym prędzej pobiegłem do miejsca, w którym mieliśmy się
spotkać ze wszystkimi. Kiedy wszedłem zauważyłem setki ludzi. Wszyscy siedzieli
naokoło ogromnego stołu. Było tam też jedno wolne miejsce, na samym środku.
Oczywiście przeznaczone było dla mnie. Głośne rozmowy powoli cichły, a po
chwili przerodziły się w ciche szepty. Wszystkie oczy skierowane były na mnie,
kiedy szedłem na zarezerwowane dla mnie miejsce. Kiedy usiadłem, wszystkie
głosy od razu ucichły i wokół nas zaczęła panować bezwzględna cisza. Wszyscy
czekali na to, aż zacznę mówić.
- Jak wszyscy pewnie wiecie, ostatnio byłem bardzo zajęty i
musiałem zostawić los całego gangu w waszych rękach. Więc jeżeli ktoś z was ma
informacje, które przegapiłem a mogłyby mnie zainteresować, niech powie mi o
tym w tej chwili.
Przeleciałem wzrokiem po każdym z osoba, widząc, że bali się
zacząć mówić cokolwiek. Kątem oka, zauważyłem dziewczynę siedzącą w rogu, która
nieśmiało zaczęła się podnosić. Szczerze mówiąc, jej widok trochę mnie
zaskoczył. Nie zatrudnialiśmy zbyt wielu dziewczyn – zwłaszcza wśród tak
ważnych osób w gangu. Chodziło o to, że one nie są wstanie znieść faktu, że
muszą stawać ze śmiercią twarzą w twarz praktycznie cały czas. Muszą również
wiedzieć jak posługiwać się zabójczymi broniami i pracować wśród tysięcy
facetów. Tylko te najbardziej wytrzymałe są w stanie to ogarnąć.
Ta dziewczyna (pamiętam, że na imię miała Erin) spojrzała po
kolei na wszystkie twarze, również na moją. Przełknęła ślinę z nerwów.
- Kiedy cię nie było, dostaliśmy kilka wiadomości od lidera
The Hornets. Żądają kasy, którą ponoć im wisimy. Powiedział, że jeżeli nie
oddamy, to zastosuje inne, bardziej drastyczne metody.
Uniosłem brwi, po czym również wstałem z miejsca.
- Lider… The Hornets? Pieprzyć ich. Nie wiszę żadnej kasy
tym dupkom.
- Ale szefie. – Erin zaczęła, ale szybko jej przerwałem.
- Nie obchodzą mnie też ich groźby. Nas jest więcej niż ich,
więc nie mają szans.
Erin pokręciła głową i znów zaczęła mówić.
- Szefie, tę wiadomość dostaliśmy dziś rano… – w jej oczach widać było strach, dlatego
ucichła na krótką chwilę – Mogę ci ją odtworzyć, szefie. Nie chcę ci tego
przekazywać osobiście.
Podeszła to ogromnego ekranu wiszącego na jasnej ścianie naprzeciwko
mnie. Wszystkie spojrzenia teraz się tam przeniosły. Dziewczyna wcisnęła
przycisk startu. Nagle, wszyscy mogli zobaczyć zamaskowanego mężczyznę, który
pojawił się na ekranie.
„McCann! Widzę, że nadal masz w zwyczaju ignorowanie
wszystkich wiadomości. Wisisz nam kurwa pięć milionów dolców. Jeżeli nie
dostaniemy ich do piątku, załatwimy to w inny, gorszy sposób…”
Obserwowałem to wszystko ze złączonymi z nerwów brwiami.
Zamaskowany facet po chwili znów się pojawił, tylko że tym razem w jednej ręce
trzymał zdjęcie Isabelli, a w drugiej pistolet, który przykładał do obrazka.
„Szkoda by było, gdyby coś jej się stało, prawda? Lepiej
tego nie ignoruj, McCann i oddaj nam to co chcemy. To moje ostatnie ostrzeżenie!”
Ekran stał się czarny, co oznaczało, że film dobiegł końca.
Erin zabrała cały sprzęt i wróciła z powrotem na swoje miejsce.
- Jebany drań! – krzyknąłem, uderzając dłońmi w drewniany
stół – Nic ode mnie nie dostanie, a już na pewno nie moją dziewczynę.
Wstałem, po czym rzuciłem krzesłem przez cały pokój,
wrzeszcząc głośno przy tym.
- Zabijemy tych skurwieli! Spotkamy się tu wszyscy jutro o
dziesiątej rano, zrozumiano? – rozkazałem, wybiegając szybko z pomieszczenia i
wracając do swojego auta.
Nie pozwolę na to, by to znów się stało. Nikt nie położy
ręki na Isabelli, byłem tego pewien.
____________________________________________________________________
powracam w rozdziałem 22. Przepraszam po raz kolejny za tygodniową przerwę. Wczoraj się ogarnęłam i przetłumaczyłam większą połowę, a dziś resztę.
Nie możecie chyba teraz narzekać na długość, bo jest to najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek się tu pojawił. Niestety muszę wam powiedzieć, że kolejny będzie strasznie krótki więc dodam go pewnie za jakieś 2 dni, bo tłumaczenie go zajmie mi jakieś 20 minut.
Nie usunę bloga. Nie po tych wszystkich komentarzach, które przeczytałam po poprzednią informacyjną notką. Dziękuję za te miłe słowa, ja też was kocham <3
jeśli chcesz być informowana o nowych rozdziałach zostaw swój nick w zakładce
(jeżeli zmieniacie nazwę na twitterze, poinformujcie mnie o tym)
macie jakieś pytania? jeżeli tak, to zapraszam na aska @YourDream16
Świetny rozdział. <33
OdpowiedzUsuńświetne jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuń@biebseex
CHYBA PISAŁAM JUŻ POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM
OdpowiedzUsuńZMIENIŁAM NAZWĘ
ZAMIAST @OMB_OMJ INFORMUJ @erotoman2
TO TYLE.:)
Rozdział świetny.:>
Bella skazana na ból.;-;
Biedna,czekam na kolejny.xx
ciekawy rozdział :) do następnego ;)
OdpowiedzUsuńhttp://i-feel-it-i-breathe-it-believe-it.blogspot.com/
Boże znowu grozi jej niebezpieczeństwo przez Jasona. Oby ją tym razem ochronił. Znowu robi się niebezpiecznie, podoba mi się.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
@swaginrackcity
badmeetsevil-tlumaczenie.blogspot.com
świetny ♥ ;**
OdpowiedzUsuńcudny xoxoxo kocham twoje tłumaczenie ;*** nie mogę doczekać się następnego <333
OdpowiedzUsuńTwoje tłumaczeniue jest świetne!
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaa Isabelli coś się pewnie stanie ;D
OdpowiedzUsuńperfekcyjne ;)
OdpowiedzUsuńjak zawsze świetny <3
OdpowiedzUsuńcudowne jak zawsze !!!
OdpowiedzUsuń#NAVY
$
Koooochaaam < 33
OdpowiedzUsuńBiedna Bella nie ma spokoju od niebezpieczeństw <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńWidać, że Bella to czuły punkt Justina. On naprawdę ją kocha <3
to jest świetne, kocham ciebie i to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3
OdpowiedzUsuńkiedy next? kocham tooo
OdpowiedzUsuńDziękuję, że zostaniesz. :)
OdpowiedzUsuńRozdział taki edsfgdhsdkjf. *.*
Kocham to.
Kisses, @fuckthelove0
cieszę się, że nie usuwasz :) cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzyli pewnie ktoś z ich ludzi zrobił to Belli... Ciekawa jestem czy wykonczą ten gang i dziewczyna będzie już bezpieczna. Pozdrawiam! @akarosana
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział :-) 3maj się, pozdrawiam :-*
OdpowiedzUsuńznowu wszystko się wali:(
OdpowiedzUsuńInformuj mnie.na tt @polandgotswag cieszę się. Że nie usuwasz bloga
OdpowiedzUsuńświetne <3
OdpowiedzUsuńswietne proszee pisz dalej
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń